Początek roku kalendarzowego to zazwyczaj okres nowych postanowień w życiu prywatnym i zawodowym, to podejmowanie nowych wyzwań, a czasami nawet bardzo trudnych decyzji. Zmotywowani do działania, wysoko stawiamy sobie poprzeczkę i angażujemy się w nowe projekty, które czasami są niczym innym, jak właśnie realizacją własnych marzeń. Jeszcze w ubiegłym roku, miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w spotkaniu, tematem którego była właśnie dyskusja dotyczącą realizacji marzeń. Podczas szczerej i inspirującej rozmowy z uczestnikami o marzeniach i terminie ich ważności, wyzwaniach i ambicjach, jak sprawdzać ich datę „przydatności do użycia” i … czy są jeszcze nasze, rozmawialiśmy o wyznaczaniu sobie granic – tych do obrony własnej i tych do przekraczania w realizacji naszych pomysłów. Dyskusja, pytania, wątpliwości, alternatywne rozwiązania oraz inspiracje. Ale dlaczego o tym piszę. Piszę dlatego, bowiem wiele osób młodych i starszych, z ogromnym doświadczeniem, postanawia niejednokrotnie wziąć sprawy w swoje ręce i  realizować swoje wspaniałe pomysły na życie. Niekiedy jest to po prostu realizacja pasji, która w końcu ujrzała światło dzienne i nawet została skomercjalizowana. Ponieważ mam przyjemność wspierać wschodzące gwiazdy w pierwszych krokach „na swoim”, postanowiłam podzielić się z Państwem swoimi spostrzeżeniami w tym obszarze, oczywiście z perspektywy ochrony prywatności…

Jakież to wyzwania stawia przed nami realizacja marzeń w obszarze biznesowym? A jest ich wiele. W wielkim uproszczeniu, mamy świetny pomysł, czujemy, że to jest to. Jesteśmy gotowi do działania, pełni zapału i  podejmowania ryzyka. Rezygnujemy z dotychczasowego zajęcia, mamy wsparcie rodziny, przyjaciół a nawet dzieci. Z nastawieniem, że na początek działalności wystarczy nam środków finansowych, a na ciąg dalszy się zdobędzie. Zatem, co nas czeka – w punktach z krótkim komentarzem. Punkt pierwszy, drugi i  trzeci, czyli pomysł, zapał i finanse już mamy, na dobry początek. Mamy świetną nazwę dla projektu, produktów lub usług, tworzymy więc stronę internetową. Czas też na mniej przyjemne formalności, czyli oficjalnie zakładamy firmę. Różnie to bywa, może spółka (nawet jednoosobowa), działalność gospodarcza lub inna forma prawna. Idziemy zatem gdzie trzeba i dopełniamy niezbędnych formalności. Kolejny krok, niezmiernie ważny, to proces komunikacji z rynkiem, czyli potencjalnymi nabywcami naszych usług, produktów. Planujemy szerokie działania marketingowe, organizujemy konkursy, umawiamy się na spotkania, zaczynamy przygotowywać oferty, dokumenty, umowy i krok po kroku nasze marzenia się spełniają. Nadszedł moment, kiedy nie dajemy rady już spać po 3 godziny, decydujemy się zatem na pomoc i zatrudniamy pierwszych pracowników, współpracowników. Nasz świetny pomysł nabiera na wartości, jest coraz bardziej rozpoznawalny, w mediach społecznościowych coraz większe zainteresowanie, cieszymy się więc naszymi osiągnięciami, ale  nie spoczywamy na laurach. Po kilku miesiącach, a nawet latach ciężkiej pracy, kiedy jesteśmy już  pewni sukcesu, zgromadziliśmy już kapitał na dalszy rozwój, stwierdzamy, że czas zaangażować się w nowy projekt lub inne projekty. Stajemy nawet w roli autorytetu, podpowiadamy innym, jak realizować swoje marzenia, jakie mogą pojawić się trudności i jak sobie z nimi poradzić. Postanawiamy podjąć dalsze ryzyko, wyceniamy naszą dotychczasowo zbudowaną organizację, tak dla pewności zostawimy sobie jeszcze kilka udziałów i kontrolę nad tym, co się w firmie dzieje. I co dalej? Okazuje się, że firma ma dużą wartość, ogromny potencjał, ale jest mały problem, bowiem gromadzona przez lata baza potencjalnych, obecnych i archiwalnych Klientów, Kontrahentów, danych nie ma wartości!!! Pada pytanie, dlaczego? Może się okazać, że to właśnie ta część naszego biznesu stanowi największą wartość naszej firmy. Pozwalała na utrzymanie relacji z klientami, kontrahentami, stanowiła fundamenty do tzw. „repeat business” dla wielu realizowanych projektów. Nikt nam nie powiedział na samym początku drogi, przy planowaniu, projektowaniu procesów biznesowych, że dobrze jest pomyśleć jeszcze o … zasadach przetwarzania danych osobowych – czyli, między innymi o odpowiednio sformułowanych klauzulach zgody, regulaminie, polityce prywatności, obowiązku informacyjnym, o profilowaniu, przekazywaniu danych osobowych do państw trzeciego, o właściwych zabezpieczeniach IT itd.  A mowa tu o zasadzie „Privacy by design”która mówi o uwzględnieniu prywatności na etapie projektowania procesów biznesowych. Innymi słowy, w oparciu o przesłanki legalności, dobrze zarządzana baza danych stanowi wartość dla organizacji, podnosi jej bezpieczeństwo i zapewnia ciągłość działania. Życzę wszystkim, którzy mają własny pomysł na biznes, aby  na  samym początku wzięli pod uwagę implementację zasady „prywatności” w swoich pomysłach. Niezależnie, czy działamy w relacjach B2B, B2C czy B2A, niezależnie w jakim sektorze rynku, ważne, aby pomyśleć o działaniach w obszarze prywatności nie tylko tu i teraz, ale również na przyszłość. Niezmiernie żałuję, że o „Privacy by design” nie uczy się młodych przedsiębiorców na studiach o kierunku zarządzanie bądź przedsiębiorczość.

Tymczasem, trzymam kciuki za Wszystkich, którzy podjęli wyzwanie i realizują swoje marzenia!!! I pozwolę sobie złożyć Państwu życzenia spełnienia i realizacji marzeń!!! Wszystkiego co najlepsze w 2017 roku!!! Samej pomyślności!!!

Dziękujemy / Zespół „Privacy By Design”

Felieton mogą państwo pobrać w formacie pdf tutaj.